Pokochać samotność
"Wolny jest bowiem człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny"
Artur Schopenhauer
Parafrazując słowa wielkiego filozofa, moglibyśmy powiedzieć: "wolny jest człowiek, który potrafi być samotny ". Samotność jest naturalnym i uniwersalnym ludzkim doświadczeniem. Nie ma osoby, która nie czułaby się w jakimś momencie swojego życia samotna. Samotność ma wiele twarzy i odcieni, przeważnie jednak budzi w nas dyskomfort. Obawa czy nawet lęk przed samotnością ma wiele źródeł i z jednej strony jest wpisana w naszą naturę. Z drugiej strony, to, że często przybiera formę obsesji, jest wynikiem naszej współczesnej kultury hiper-łączności, cywilizacji hiper-relacyjności, pod którą kryje się pustka. Czy umiemy być samotni? Co możemy odnaleźć w tym stanie, który tak się zwykło demonizować? Czy samotność musi oznaczać cierpienie, czy wręcz przeciwnie - drogę do rozwoju i dojrzałości?
Stygmat samotności
Słownik synonimów oferuje nam następujące określenia samotności: osamotnienie, izolacja, odosobnienie, odseparowanie, opuszczenie. Wszystkie o dość negatywnych konotacjach. Myśląc o samotności nie przychodzi nam w pierwszej chwili do głowy spokój, cisza, harmonia, ale przeczucie, że "coś jest nie tak". Samotna dziewczyna w kinie czy restauracji prowokuje podejrzenia (ktoś ją wystawił do wiatru?); samotny piątkowy wieczór to synonim nudy; samotna starsza osoba na ławce w parku budzi żal. Od dziecka wpaja nam się, że samotność to nic dobrego. "Idź sam do pokoju i przemyśl to!", "Za karę nie masz dostępu do Internetu!" - jak w tym momencie bycie samemu ze swoimi myślami ma się nam kojarzyć? Samotność to kara, to najgorsze, co może się przytrafić. Później jest już tylko gorzej. Kto w szkole cieszy się największym respektem? Ci, którzy wciąż otoczeni wianuszkiem przyjaciół angażują się w milion aktywności, a liczba znajomych na Facebooku i like'ów określa pozycję w grupie. Wciąż w kontakcie, wciąż podłączeni do telefonów, komputerów; sprawdzając powiadomienia, czatując, flirtując. Nie ma w naszym życiu miejsca na samotność. Później do tego wrócę, bo problem jest niebagatelny, a konsekwencje poważne. W tym miejscu chciałabym zachęcić Cię do refleksji nad tym, jak Ty odczuwasz samotność i z czym się dla Ciebie ona wiąże.
Rodzaje samotności
"Samotny w tłumie" - to uczucie znamy chyba wszyscy. To najbardziej powszechny rodzaj samotności, który pojawia się gdy jesteśmy z kimś, a jednak czujemy się sami. To przejmująca świadomość, że najważniejszych momentów w naszym życiu nie możemy z nikim podzielić. Rodzimy się i umieramy sami, nasze doświadczenia są wyłącznie nasze, przeżywamy je w odosobnieniu naszych myśli. Pierwszy raz naszą odrębność od świata przeżywamy w momencie narodzin, kiedy zostajemy wyrwani z bezpiecznego, błogiego stanu połączenia z matką i jesteśmy zdani na własny oddech. Stopniowo zaczynamy widzieć świat swoimi oczami i wyodrębniamy się od otoczenia. Zaczyna tworzyć się ego. Tę tęsknotę za pełnym połączeniem, do którego nie ma powrotu, odczuwamy jako osamotnienie i jest to stan zupełnie naturalny.
Innym rodzajem samotności jest ta, którą możemy nazwać "reaktywną". Dobrze oddaje jej istotę cytat "kocham ludzkość, ale nie potrafię znieść ludzi". Jest rezultatem odosobnienia, w które uciekamy gdy kontakt z otoczeniem jest zbyt trudny lub prowadzi do konfliktu. Pojawia się, gdy mamy problemy z sobą samym i nie chcemy angażować w nie innych. Jej źródłem może być też potrzeba ochrony samego siebie, gdy czujemy się zranieni przez innych. Tego typu samotność nie jest świadomym wyborem, ale reakcją obronną i z kolei może prowadzić do coraz większej izolacji od innych i nie przyczynia się do rozwoju osoby.
Podobnie jest w przypadku samotności niechcianej, samotności z przymusu. Nasuwa się tu obraz starszej osoby, której partner zmarł, pozostawiając pustkę w jej życiu. Może też wynikać z odrzucenia osoby przez grupę czy innych okoliczności życiowych. Ten rodzaj samotności może mieć bardzo negatywne skutki dla zdrowia psychicznego i fizycznego. W przypadku starszych osób związany jest z większym ryzykiem chorób i krótszą przewidywaną długością życia. Powoduje depresję, poczucie braku sensu życia i relacji ze światem.
Wreszcie mamy samotność z wyboru - tę, która jest oznaką dojrzałości i akceptacji samego siebie. To ten rodzaj samotności, w której odnajdujemy spokój, w której zaczynamy kochać samych siebie i która jest fundamentem dla zdrowych i satysfakcjonujących relacji z innymi i ze światem. Z tej samotności rodzą się wielkie idee i dzieła. To też ta, którą najtrudniej osiągnąć, ponieważ wymaga poradzenia sobie z własnymi traumami, lękami i… poczuciem winy. Bycie samemu, poświęcanie czasu samemu sobie nie jest wzorcem któremu nasze społeczeństwo przyklaskuje i często widziane jest jako egoizm. Tymczasem może być wręcz przeciwnie, gdy ze skupienia się na sobie wychodzimy w świat bardziej świadomi i tolerancyjni, gotowi do nawiązywania dojrzałych relacji.
Trauma odrzucenia
Samotności, tej dojrzałej, trzeba się nauczyć. Jest to raczej proces niż jednorazowe doświadczenie i wymaga poznania, zaakceptowania i przezwyciężenia pewnych schematów, które nagromadziły się w ciągu całego życia. O pierwszej traumie związanej z faktem narodzin, już wspomniałam. Doświadczenie separacji jest uniwersalne i szukamy na nie lekarstwa w intymnych relacjach z innymi. Intymność daje nam poczucie połączenia z drugą osobą; wszyscy znamy te momenty, w których czujemy się naprawdę szczęśliwi.
W ciągu życia dane jest nam zaznać też innego typu traumy, gdy jako dziecko zostajemy odrzuceni (nie w dosłownym sensie) przez najbliższe otoczenie. Chodzi o emocjonalne odrzucenie, gdy rodzice nie wspierają nas jako osoby. Negowanie uczuć, lekceważenie potrzeb, brak zainteresowania tym, co myślimy - to dość często powtarzający się z pokolenia na pokolenie wzorzec. Gdy rodzic poucza dziecko, jak powinno się czuć; gdy w szkole ważne jest wykucie lekcji na pamięć, a karane krytyczne myślenie; gdy potrzeby dziecka spychane są na dalszy plan, bo rodzice się kłócą; gdy jest pomijane przy podejmowaniu decyzji dotyczących jego osoby - to wszystko kumuluje się głębokim poczuciu braku akceptacji siebie, takim jakim się jest. Samoakceptacja i samoocena ma swoje źródło w najwcześniejszych latach naszego życia i w relacjach z najbliższymi. Gdy przeważa ignorancja i zaprzeczanie, proces akceptacji samego siebie może być długi i wymagać przełamania wielu schematów.
Bycie z osobą, której się nie akceptuje, jest trudne. Bycie z osobą, która nie potrafi nas zaakceptować, tym bardziej. Jednak gdy jesteśmy my sami tymi dwoma osobami, jedyną drogą jest ucieczka. Ucieczka od kontaktu z samym sobą. Dlatego samotność bywa tak bolesna.
Ucieczka do przodu i plasterki zamiast lekarstwa
W naszym społeczeństwie nikt nas nie uczy samopoznania i bycia samym ze sobą. Żyjemy w czasach, w których sposobów na ucieczkę od siebie jest całe mnóstwo i które przybierają coraz to bardziej wymyślne formy.
Od dzieciństwa się nas uczy odwracania uwagi od naszych emocji i myśli. Bajki, zabawki, gry komputerowe już dla najmłodszych, parki rozrywki, zajęcia dodatkowe, wszystko po to, by dziecko nie zaznało nudy. Nuda - w dzisiejszych czasach to synonim cierpienia. Nie uczymy dzieci znoszenia nudy i frustracji. Zająć się czymś, wszystko jedno czym, byle nie zostać sam na sam ze swoimi przeżyciami to wzorzec, który towarzyszy później przez całe życie - do momentu gdy myśli i uczucia nie dadzą się już zepchnąć na dalszy plan i pojawia się kryzys. Mamy zwyczaj nazywać go kryzysem wieku dorastania, później - kryzysem wieku średniego, ale może przyjść w każdym wieku, a jego osią jest ból związany z poczuciem samotności i brak akceptacji dla tego stanu.
Nastolatki szukają ucieczki w alkoholu, narkotykach, papierosach, niekończących się imprezach, kontaktach seksualnych, mediach społecznościowych. Wszystkim tym, co daje iluzję kontaktu z innymi i ucieczkę od smutnej konstatacji własnej samotności. Jako społeczeństwo dysponujemy całym spektrum dystraktorów i uśmierzaczy bólu. Używki, rozrywki, tabletki, telefony - jesteśmy uzależnieni od odwracania uwagi od samych siebie. Wystarczy spojrzeć wokoło - wzrok przyklejony do ekranu telefonu, słuchawki na uszach - to typowy obrazek naszego społeczeństwa. Media społecznościowe i Internet to z jednej strony wspaniałe narzędzia do komunikacji z innymi, z drugiej - iluzoryczne rozwiązanie naszych problemów. Jeszcze nigdy w historii nie mieliśmy tak wielu możliwości nawiązywania relacji i jeszcze nigdy nie było tylu osób, które czują się samotne. Wszystkie te sposoby, które oferuje nam aktualna rzeczywistość, są plasterkami, których zadaniem jest przykryć ranę, a nie lekarstwem, które mogłoby ją wyleczyć.
Nawet nie zdajemy sobie sprawy że ona istnieje, dopóki nie znajdziemy się sami, bez rozpraszaczy, bez możliwości ucieczki od samych siebie. Co się wtedy pojawia?
Zależność emocjonalna
Pustka i rozpacz, jaka pojawia się po rozstaniu z drugą osobą jest jednym z symptomów braku kontaktu z samym sobą. Pustka, jaka się pojawia, to ta sama pustka, którą próbowaliśmy wypełnić kimś innym. W rzeczywistości to kolejna iluzja i równie niebezpieczna w skutkach co nadużywanie substancji chemicznych czy internetu. Uzależnienie emocjonalne od drugiej osoby opiera się na przeświadczeniu, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z tą pustką sami. Relacje oparte na takim fundamencie trudno nazwać dojrzałymi i równouprawnionymi. Gdy jedna osoba uzależnia swoje poczucie szczęścia od drugiej, gdy wymaga od niej, by ta jej to szczęście nieustannie zapewniała, jest skazana na frustrację. Związek oparty na ciągłych oczekiwaniach spełniania przez drugą stronę potrzeb, które nie zostały zaspokojone w dzieciństwie, nie jest dojrzały i nie ma w nim mowy o prawdziwej intymności.
Są też osoby, które tak panicznie boją się zostać same, że rzucają się z jednej relacji w drugą, nie zważając na to, jaka ta relacja jest. Są bardziej podatne na nadużycia i skłonne do utrzymania związku, nawet gdy druga osoba narusza ich granice. Często też, po zakończeniu relacji, zranione, uciekają w samotność jako mechanizm obronny.
Pokochać samotność - etap na drodze do dojrzałości
Ani bycie samotnym ani bycie w związku nie jest lepsze. Każda z tych opcji jest tak samo wartościowa, pod warunkiem, że jest rezultatem wyboru, a nie mechanizmem obronnym. Gdy wynika z lęku, ogranicza naszą możliwość rozwoju jako osoby. Wolność wyboru zdobywamy przez konfrontację z naszymi lękami i przezwyciężenie ich.
Gdy nie potrafimy być sami, początkowo może być naprawdę trudno. Gdy przyzwyczailiśmy się do zagłuszania naszych myśli i uczuć, mogą nas one w pierwszym momencie przytłoczyć. Warto jednak podjąć tą próbę i pobyć chwilę samemu - bez rozpraszaczy, ekranu, słuchawek, używek. Wsłuchać się w ciszę i w to, co się z niej wyłania. Wytrzymać smutek, lęk, nudę. Przyjrzeć się swoim emocjom i myślom, bez oceniania, i zacząć je akceptować. Akceptacja tego, co się pojawia to pierwszy krok do akceptacji samego siebie. Po tym jak oswoimy się z samotnością, możemy podjąć próbę zaprzyjaźnienia się z nią. A gdy zaprzyjaźnimy się z naszą samotnością - zyskamy przyjaciela w samym sobie. Zaczniemy interesować się tą istotą, którą jesteśmy; nawiążemy z nią kontakt, poznamy jej potrzeby, pragnienia, pasje. Okaże się, że możemy realizować je bez uciekania się w wir szalonych aktywności i coraz to nowych kontaktów. Pojednanie z samym sobą i nowo zdobyta samowystarczalność paradoksalnie pozwolą nam na powrót do społeczeństwa w sposób bardziej świadomy i dojrzały. Nie potrzebując już tak rozpaczliwie drugiej osoby, która wypełniłaby naszą pustkę, mamy szansę na stworzenie nowej relacji. Nie opartej na oczekiwaniach niemożliwych do spełnienia, ale na kontakcie dwóch odrębnych i niezależnych osób, które decydują się być ze sobą.